7 pomysłów, jak tanio zdobyć klientów. - Łukasz Hodorowicz
pozostały min
Trzymam Cię za rękę. Jesteśmy tu: Strona główna Blog Artykuł
kategoria: Podcast Marketing
Czas czytania: [rt_reading_time]min
Poziom trudności:

7 pomysłów, jak tanio zdobyć klientów.

Podaj dalej

Znasz to uczucie, kiedy zdobywanie nowych klientów sprawia, że masz wrażenie, że stoisz w miejscu? Budżet jest napięty, brakuje pieniędzy na duże kampanie i czasu na długie strategie. Reklamy, SEO, content – to wszystko fajnie brzmi na papierze, ale Ty potrzebujesz działań, które od razu ruszą sprzedaż.

W marketingu większość działań można podzielić na cztery kategorie, biorąc pod uwagę włożony wysiłek i potencjalne korzyści. Poniżej znajdziesz mapę, która pokaże Ci, gdzie warto inwestować czas i energię, żeby naprawdę coś ruszyło.

7 pomysłów, jak tanio zdobyć klientów.

Typy działań marketingowych.

Studnia bez dna.

To działania, które wyglądają jak okazje, ale wciągają jak bagno. Pochłaniają dużo pracy, czasu, pieniędzy i nerwów, a efekty są małe albo żadne.

Przykłady:

  • Wydawanie pieniędzy na drogie kampanie bez strategii.
  • Tworzenie skomplikowanych lejków, których nikt nie rozumie.
  • Utrzymywanie przestarzałych narzędzi tylko dlatego, że „już są”.

Unikamy ich jak ognia.

Przyrostowe – małe kroki, mały efekt.

To działania, które coś tam dają, ale na efekty trzeba poczekać. Są w porządku, jeśli robisz je regularnie i z głową.

Przykłady:

  • Dodawanie postów co tydzień – bez szału, ale buduje zasięg.
  • Okazjonalne poprawianie tekstów na stronie.
  • Wysyłanie klientom fajnych, ale rzadkich maili.

To dobre jako tło, ale same nie wykonają całej pracy.

Big Bets – duży zakład, duży stres.

Tutaj wchodzą rzeczy, które mogą wywrócić Twój biznes do góry nogami – zarówno na plus, jak i na minus. Wiążą się z ryzykiem.

Przykłady:

  • Wdrożenie nowej strategii SEO od zera.
  • Duża kampania reklamowa za spore pieniądze.
  • Budowa nowego produktu, który może, ale nie musi wypalić.

Możesz dużo wygrać, ale koszt wejścia też jest wysoki.

Easy Wins – szybkie zwycięstwa.

Na to czekaliśmy. To tak zwane „nisko wiszące owoce”. Działania, które są proste, szybkie i skuteczne. Nie potrzebujesz miliona złotych, armii specjalistów ani trzech miesięcy planowania.

Przykłady:

  • Wysyłanie maila do starej bazy klientów z prostą ofertą.
  • Proszenie o opinie od zadowolonych klientów i umieszczanie ich online.
  • Optymalizowanie profilu Google Moja Firma, aby wskoczyć wyżej w wynikach.

Te rzeczy działają od ręki.

1. Reaktywacja klientów: najkrótsza droga do nowych pieniędzy.

Zamiast szukać klientów po całym internecie, warto najpierw odezwać się do tych, którzy już Cię znają. Prawda jest prosta: najłatwiej sprzedać komuś, kto już kiedyś kupił. Statystyki pokazują, że szansa na sprzedaż byłemu klientowi to nawet 70%, a nowemu – w najlepszym razie 20%. Nie musisz zaczynać od zera, wystarczy, że odezwiesz się do kogoś, kto już Ci zaufał. Pamiętaj, nie chodzi o spam, lecz o coś osobistego, na zasadzie: „Hej, pamiętam o Tobie. Co u Ciebie słychać?”. To jak rozmowa z dawnym znajomym, zawsze łatwiej się dogadać niż z kimś zupełnie obcym.

Zamiast ciągle gonić za nowymi kontaktami, czasem warto rozejrzeć się po swojej własnej liście. Okazuje się, że masz tam ludzi, którzy już Ci kiedyś zaufali, tylko po prostu dawno się nie odzywali. To właśnie oni są Twoją najkrótszą drogą do nowych pieniędzy. Sprzedaż komuś, kto już coś od Ciebie kupił, ma nawet 70% szans powodzenia. Nowy klient? Tu raczej licz na 10–20%. Koszt pozyskania jest nieporównywalny.

Prosta wiadomość, duży efekt: przypomnij się klientowi.

Nie trzeba żadnych cudów, wystarczy, że przypomnisz się komuś, kto już Cię zna. Nie chodzi o „newsletter z promocją”, ale o krótką, konkretną wiadomość, która mówi: „Hej, pamiętam o Tobie. Co u Ciebie słychać?”. To działa jak telefon do znajomego, z którym dawno nie rozmawiałeś, ponieważ macie wspólną historię, łatwiej się dogadać.

Reaktywacja klientów: kiedy jest najlepszy moment?

Pamiętaj, tu liczy się wyczucie czasu. Za wcześnie, a będziesz nachalny. Za późno, a zabrzmisz jak desperat. Z mojego doświadczenia, w B2B najlepiej działa kontakt po 3–6 miesiącach ciszy, a w B2C po 6 do 12. To moment, kiedy klient zdąży zatęsknić, ale jeszcze o Tobie nie zapomniał.

Co ciekawe, wielu klientów nie odchodzi z powodu złej obsługi. Często po prostu nic się nie wydarzyło, nie mieli powodu wrócić. Właśnie to możesz im dać – pretekst, mały impuls, bodziec, aby mieli powód, by się znów odezwać, bez poczucia, że dali się wciągnąć w marketing.

Nie zaczynaj od rabatów: buduj zaufanie przez wartość.

Teraz ważna rzecz: nie zaczynaj od rabatów. To robią wszyscy. Zamiast tego, daj wartość. Na przykład: „Hej, zrobiłem nową checklistę, która może Ci się przydać. Zero sprzedaży, po prostu podrzucam”. To buduje zaufanie i wyzwala tak zwany „efekt wzajemności”, czyli: „dostałem coś fajnego, chcę się odwdzięczyć”. I o to chodzi.

Strategiczna komunikacja: dopasuj wiadomość do klienta.

Możesz też podejść do tego bardziej strategicznie. Zastanów się, dlaczego ktoś przestał się odzywać, i dopasuj wiadomość. Jeśli ktoś kupił raz i zniknął, zapytaj, czy coś poszło nie tak. Jeśli ktoś kupował regularnie, a teraz jest cisza, powiedz wprost, że tęsknisz. Jeśli ktoś tylko się rozglądał, ale nic nie kupił, napisz, że nadal trzymasz dla niego miejsce.

Jeśli wcześniej rozmawialiście tylko mailem, zmień kanał. Wyślij wiadomość na LinkedInie albo SMS-em. Czasem taka zmiana wystarczy, żeby ktoś zauważył: „O, to nie automat”.

Możesz też zaproponować coś zupełnie innego. Zamiast prosić, żeby coś kupili, zaproś ich do polecania. Bycie ambasadorem marki to często mniejsze zobowiązanie niż samodzielny powrót do zakupów, a działa zaskakująco dobrze.

Jeśli działasz solo, też dasz radę. Ustaw sobie w kalendarzu dzień reaktywacji, raz w miesiącu. Przejrzyj bazę. Wybierz 5–10 osób. Odezwij się po ludzku. To godzina pracy, która może przynieść bardzo konkretny wynik.

Kreatywne formy kontaktu z klientami.

Jeśli chcesz być bardziej kreatywny, pobaw się formą.

  • Przypomnij wspólny projekt: „Pamiętasz, jak razem ogarnialiśmy X? Właśnie zrobiłem coś podobnego i pomyślałem o Tobie”.
  • Dodaj odrobinę humoru: „Wypisałeś się z newslettera czy po prostu testujesz moją cierpliwość?”.
  • Idź na wprost: „Hej, przegapiasz fajne rzeczy, chcesz zerknąć?”.

Reaktywacja to nie jest sztuczka sprzedażowa, to moment, żeby zrozumieć, dlaczego relacje się urywają. Każdy klient, który wraca, to nie tylko pieniądze, to informacja, która może pomóc Ci robić lepszy biznes.

2. Programy poleceń: klienci sprzedają za Ciebie.

Programy poleceń, czyli jak sprawić, żeby klienci sprzedawali za Ciebie. Tutaj nie ma magii, bo 91% klientów chętnie poleciłoby Twoją firmę, ale tylko 11% z nas o to w ogóle prosi. Masz to? Dziewięć na dziesięć osób chce pomóc, a tylko jedna dostaje zaproszenie, żeby to zrobić. To tak, jakbyś miał pełną lodówkę, ale wolał głodować. Najczęściej nie dlatego, że nie chcemy, po prostu nie przyszło nam do głowy, żeby zapytać.

Większość przedsiębiorców nie prosi o polecenia, bo boi się, że to zabrzmi jak desperacja. Prawda jest inna. Klienci często czekają, aż im dasz pretekst. Polecenie to dla nich szansa, żeby zabłysnąć: „Znam świetnego fachowca, polecam”. To buduje ich status w oczach znajomych.

Jak zaprojektować skuteczny program poleceń?

Dobrze zaprojektowany program poleceń nie musi być skomplikowany. Czasem wystarczy proste: „Jeśli znasz kogoś, komu mogę pomóc, daj znać”. Albo: „Za każde polecenie, bonus, zniżka, prezent”. To działa, bo polecenie to nie tylko nowy klient, to lepszy klient. Przychodzi z czyjegoś zaufania, co eliminuje większość oporów, które zwykle blokują sprzedaż.

Wybierz odpowiedni moment.

Trzeba trafić w odpowiedni moment. Nie po zakupie. Nie od razu, kiedy klient jeszcze nie wie, czy to w ogóle działa. Najlepszy czas to wtedy, gdy klient osiągnie sukces, kiedy zobaczy, że to, co mu dałeś, naprawdę zrobiło robotę.

Sprzedajesz kurs online? Nie pytaj o polecenie od razu po zakupie. Poczekaj, aż klient przejdzie 2–3 moduły i sam napisze, że mu się rozjaśniło. Wtedy odpisz: „Super, że Ci pomogło! Jeśli znasz kogoś, kto też z tym walczy, podeślij mu link. Będzie mi miło”.

Nagradzanie polecających: uznanie ponad prowizję.

Jeszcze jedno: nie każdy polecający działa dla nagrody. Wielu ludzi poleca, bo chce pomóc znajomemu albo zyskać status eksperta w swojej bańce. Ale… polecany klient bardziej ufa, gdy wie, że polecający nie dostał prowizji. Widzisz ten paradoks? Program działa najlepiej, kiedy nagradzamy niepieniężnie, ale realnie. Uznaniem, dostępem, wyróżnieniem.

Sprawdzone sposoby na mądre programy poleceń.

Teraz kilka sposobów, jak to rozegrać mądrze.

  • Edukacyjne polecenia. Zamiast „poleć mnie znajomym”, spróbuj: „Znasz kogoś, kto boryka się z tym problemem? Mam dla niego darmowe narzędzie. Może się przydać”. Nie sprzedajesz, pomagasz.
  • Odwrócone polecenie. Zrób pierwszy krok. „Mój klient szuka księgowego. Pomyślałem o Tobie”. To prosty gest, który wyzwala zasadę wzajemności, na głębszym poziomie.
  • Mikro-polecenia. Nie każdy od razu ściągnie nowego klienta. Ale może: udostępnić Twój post, podsunąć artykuł komuś z problemem, skomentować, polubić, dodać dwa słowa zachęty. To też działa.
  • Program jako produkt. Niech to nie będzie „program lojalnościowy”, tylko klub dla wybranych. Daj im dostęp do zamkniętej grupy, przedsprzedaży, wiedzy z pierwszej ręki. Niech poczują się ważni, bo polecają, bo są częścią czegoś większego.
  • Polecenia przez współtworzenie. Zaproś klientów do wspólnego case study, do nagrania podcastu, do udziału w webinarze. Jeśli ktoś pokaże się publicznie z Twoją marką, polecanie stanie się naturalne. Po prostu będzie chciał, żeby inni też to poznali.

3. Marketing partyzancki: kreatywność zamiast budżetu.

Sztuczki Podwórkowego Magika – kreatywność zamiast budżetu. Nie masz budżetu na reklamy? To dobrze. Bo jeśli masz pomysł, nie potrzebujesz pieniędzy. Potrzebujesz ruchu, szumu, uwagi. I tu wchodzi marketing partyzancki. Nie chodzi o to, żeby przebić konkurencję budżetem, ale pomysłem. Właśnie na tym polega marketing partyzancki. Wykorzystuje to, co masz pod ręką: lokalność, relacje, zaskoczenie, emocje. To sposób, by za grosze zdobyć uwagę i wygenerować szum, który napędza sprzedaż.

Partnerstwa lokalne: kto uzupełnia Twoją ofertę?

Partnerstwa na podwórku – czyli kto uzupełnia Twoją ofertę. Szukaj firm, które obsługują tych samych klientów co Ty, ale robią coś innego. To nie konkurencja, to sojusznicy. Masz salon fryzjerski? Połącz siły z pobliską kawiarnią. Stwórzcie wspólny voucher: kawa + cięcie w niższej cenie. Każdy klient kawiarni dostaje zniżkę na fryzjera, i odwrotnie. Ty zyskujesz ruch od sąsiada, on zyskuje Twoich klientów.

Albo: jesteś fotografem? Dogadaj się z lokalną stylistką. Zróbcie pakiet „metamorfoza + sesja”, gotowe na social media. Klient płaci raz, a Wy dzielicie się zyskiem i bazą kontaktów. To działa, bo klient czuje, że wszystko ma pod ręką. Nie musi niczego szukać, nie musi się zastanawiać, ma gotowe rozwiązanie. A Ty zdobywasz klientów bez wydawania pieniędzy na reklamę.

Współpraca z konkurencją: więcej opcji dla klienta.

Konkurencja, która gra razem – bo nie robicie dokładnie tego samego. Czasem najlepsze partnerstwo powstaje między firmami, które teoretycznie powinny ze sobą konkurować. Weźmy dwóch trenerów: jeden od siły, drugi od mobilności. Zamiast walczyć o tych samych klientów, możecie stworzyć wspólną ofertę. W oczach klienta to wygląda jak większy wybór w jednym miejscu. Zamiast „albo – albo”, dostaje „i – i”.

Efekt trzeciego gracza: magia trójkąta w marketingu.

Efekt trzeciego gracza – czyli magia trójkąta. Współpraca we dwójkę jest dobra, ale trójkąt działa jeszcze lepiej. Dlaczego? Bo zmienia dynamikę, zamiast „ja i ty”, mamy „my razem”. Weźmy: fotograf + wedding planner + florystka. Razem tworzycie kompletny ekosystem ślubny. Klient nie musi szukać, czuje, że wszystko ma ogarnięte w jednym miejscu. A Wy macie większą siłę przebicia i więcej okazji do poleceń.

Asymetria wartości: bezcenne zasoby w partnerstwie.

Asymetria wartości – czyli to, co dla Ciebie tanie, dla innych może być bezcenne. Możesz myśleć, że masz niewiele do zaoferowania, ale Twój czas, narzędzie, kontakt, wiedza, mogą być ogromnie wartościowe dla partnera. Załóżmy, że prowadzisz siłownię. Znasz dietetyka, który działa od lat i ma solidną bazę klientów. Proponujesz mu prosty układ: „Wyślij do swojej bazy wiadomość z moją ofertą: trening startowy + plan działania. Normalnie 150 zł, dla Twoich ludzi – za 49 zł”.

Zwróć uwagę na to:

  • to nie jest darmowe, więc przychodzą Ci, którzy chcą zapłacić i coś z tego mieć.
  • niska cena obniża próg wejścia, ale wciąż kwalifikuje klienta jako realnego, nie przypadkowego.
  • partner daje wartość swojej społeczności (ekskluzywna oferta).
  • Ty zdobywasz osoby, które wiedzą, po co przyszły i są gotowe kontynuować.

Dalej robisz swoje. Na tym treningu pokazujesz, co potrafisz, dajesz plan, dajesz motywację. Na końcu mówisz: „Jeśli chcesz, żebym pomógł Ci to zrealizować, mam 3 miejsca na indywidualne prowadzenie”. Jeśli z 10 osób przyjdą 2, a 1 zostanie na dłużej, masz nowego klienta z polecenia i zyskiem. Bez płatnej reklamy. Bez czekania na cud z Instagrama. Ten sam dietetyk może robić to cyklicznie, co miesiąc, nowa piątka.

Wspólny wróg: zjednoczone siły lokalnych biznesów.

Wspólny wróg – czyli zjednoczcie siły przeciw większym. Zastanów się: kto jeszcze traci klientów na rzecz tej samej sieciówki co Ty? Masz warzywniak? Twój sąsiad prowadzi piekarnię? Oboje widzicie, jak co tydzień klienci odchodzą do Lidla? Zróbcie coś razem. Wspólny zestaw „śniadaniowy”: świeży chleb + sezonowe warzywa.

Reklama? Kartka w witrynie, post na lokalnej grupie. Albo: ulotka do torby z zakupami – z hasłem „Wspierasz lokalnych”. Nie potrzebujesz agencji marketingowej, wystarczy zrozumieć, że razem jesteście silniejsi. Bo żaden market nie da klientowi tego, co Wy: kontaktu, rozmowy i uczucia, że tu ktoś go zna po imieniu.

Partnerstwa sezonowe: efektywne wykorzystanie cykli biznesowych.

Partnerstwa sezonowe – przekazuj klientów wtedy, gdy sam masz luz. Nie działasz cały rok na pełnych obrotach? Świetnie. Szukaj partnerów, których sezon zaczyna się wtedy, gdy Twój się kończy. Trener narciarstwa zimą, trener surfingu latem. Fotograf ślubny w sezonie, fotograf biznesowy poza nim.

Możecie dzielić się nie tylko klientami, ale też zespołem i energią. Marketing partyzancki to sztuka kombinowania. Nie potrzebujesz działu strategii. Potrzebujesz czujności i telefonu do odpowiednich ludzi. Wystarczy, że znajdziesz 2–3 biznesy, które naturalnie pasują do Ciebie, i zaczniecie coś robić razem, bez wielkich planów, ale z konkretnym efektem.

4. Zdobywanie klientów online bez budżetu.

Jak zdobywać klientów online bez budżetu. Masz stronę, masz social media, masz internet. Ale pytanie brzmi: czy masz z tego klientów? Internet to nie tylko Facebook Ads i drogie lejki. To też narzędzia, które są darmowe albo prawie darmowe, i które działają tu i teraz. Tylko trzeba z nich naprawdę korzystać.

Google Moja Firma: Twoja wizytówka w sieci.

Google Moja Firma – czyli Twój sklep przy głównej ulicy. Jeśli działasz lokalnie, ten profil to absolutna podstawa. Większość firm traktuje go jak obowiązek, a nie szansę. Ty możesz go potraktować inaczej. Uzupełnij wszystkie dane. Wstaw dobre zdjęcia. Dodawaj krótkie posty. I – co najważniejsze – odpowiadaj na opinie i pytania. To nie jest zabawa w wizytówkę, to jest sposób, żeby ktoś, kto szuka Twojej usługi w promieniu 2 km, trafił na Ciebie, nie na konkurencję.

Lokalny monopol: jak dominować w swojej niszy.

Lokalny monopol – czyli jak wygrać, gdy nikt inny nie gra. Wiesz, ile firm naprawdę dba o swój profil w Google? Garstka. Większość tworzy, zapomina i liczy, że „jakoś to będzie”. A Ty możesz być jedynym aktywnym graczem w promieniu 1–2 km. Efekt? Każdy, kto szuka teraz, trafia na Ciebie. To jak być jedynym otwartym sklepem w niedzielę, cały ruch jest Twój.

Efekt mikro-momentów: klienci szukają natychmiastowych rozwiązań.

Efekt mikro-momentów – czyli ludzie chcą kupować teraz. Google jasno mówi: 76% osób, które szukają lokalnej usługi na telefonie, odwiedza firmę w ciągu 24 godzin. To nie są przypadkowi oglądacze, to ludzie, którzy mają potrzebę, czas i kartę w dłoni. Jeśli Twój profil w Google jest dobrze zrobiony, to właśnie do Ciebie trafią. Jeśli nie, zgarnie ich ktoś inny.

Algorytm świeżości: aktywny profil to sprzedający profil.

Algorytm świeżości – żywy profil to profil, który sprzedaje. Google lubi aktywność. Nie musisz robić cudów, wystarczy, że co tydzień coś wrzucisz. Zdjęcie, opinie, nowy wpis. To sygnał: „Ten biznes działa, tu ktoś odbiera telefon”. W praktyce? Możesz wyprzedzić idealny profil konkurenta tylko dlatego, że on nic nie aktualizuje, a Ty tak.

Nisko wiszące owoce dla Twojego profilu Google Moja Firma.

Co możesz zrobić jeszcze dzisiaj:

  • Uzupełnij wszystkie dane w Google Moja Firma.
  • Dodaj 5 zdjęć z pracy.
  • Napisz 1 post o tym, co robisz.
  • Poproś 3 klientów o opinię.
  • Ustaw przypomnienie: „W każdą środę wrzucam 1 rzecz”.

To zajmie Ci 30 minut, a może sprawić, że jutro zadzwoni ktoś, kto właśnie Cię znalazł w wyszukiwarce.

5. Opinie online: jak klienci sprzedają za Ciebie.

Opinie online – czyli jak klienci sprzedają za Ciebie. Zanim ktoś coś od Ciebie kupi, najpierw sprawdzi, co mówią inni. 98% ludzi czyta opinie lokalnych firm. Nie opis oferty, nie posty, ale opinie. Dlatego każda recenzja to nie „miły dodatek”, tylko narzędzie sprzedaży. Im więcej masz opinii, i im lepszy masz kontakt z tymi, którzy je zostawiają, tym szybciej zdobywasz klientów.

To nie wstyd, to skuteczność.

Proszenie o opinie to nie wstyd, to strategia. Jeśli ktoś był zadowolony, po prostu go zapytaj. Nie „jeśli możesz”, tylko konkretnie: „Cieszę się, że jesteś zadowolony, możesz napisać 2 zdania na Google? Dla mnie to bardzo ważne”. Ludzie chcą się odwdzięczyć, ale najpierw muszą wiedzieć, że to dla Ciebie istotne.

Paradoks negatywnej opinii.

Paradoks negatywnej opinii – nie bój się średniej. Profil z samymi 5-gwiazdkami wygląda podejrzanie. Badania pokazują, że najlepiej działa średnia 4.2–4.5. Idealnie nie znaczy wiarygodnie. Masz jedną słabszą opinię? Odpowiedz na nią spokojnie i rzeczowo. Pokaż, że jesteś człowiekiem, który umie wziąć odpowiedzialność. Taka reakcja buduje więcej zaufania niż dziesięć „polecam, super usługa”.

Efekt świeżości opinii.

Efekt świeżości – nie licz tylko ilości. Lepiej mieć 10 opinii z ostatniego kwartału niż 100 rozłożonych na 5 lat. Nowe opinie to sygnał, że klienci cały czas przychodzą i są zadowoleni. Dlatego proś regularnie. Zrób z tego nawyk, nie akcję raz na pół roku.

Mikro-opowieści sprzedają.

Mikro-opowieści sprzedają. „Polecam, było super” – to nic nie mówi. Ale „miałam problem z X, zrobiliśmy Y, teraz mam Z” – to już działa. Bo klient szuka w cudzej historii swojej sytuacji. Dlatego warto czasem podpowiedzieć: „Możesz napisać, co Ci pomogło najbardziej albo jaki był efekt?”.

Złap opinię w idealnym momencie.

Złap opinię w idealnym momencie. Nie pytaj, kiedy klient już wyszedł. Pytaj wtedy, kiedy się cieszy. Fryzjer? Gdy klient patrzy w lustro i się uśmiecha. Trener? Gdy podopieczny zapiął spodnie, które leżały w szafie rok. Konsultant? Gdy klient właśnie wdrożył Twój pomysł i coś mu ruszyło. Wtedy pytanie o opinię brzmi naturalnie, i najczęściej kończy się „jasne, napiszę!”.

Recenzje wideo.

Recenzje wideo – złoto. Masz klienta, który Cię uwielbia? Poproś, żeby nagrał 30-sekundowe wideo. Nie musi być profesjonalne – wystarczy telefon, dobre światło i szczerość. Jedno takie wideo ma moc 20 tekstowych recenzji. Możesz je używać wszędzie: na stronie, w social mediach, w mailu.

System 24-48-72: opinia w trzech podejściach.

System 24-48-72 – opinia w trzech podejściach. Jak nie ma odpowiedzi od razu – nie odpuszczaj, ale z wyczuciem.

  • 24h po usłudze: SMS z prośbą.
  • 48h później: email z linkiem.
  • 72h: przypomnienie, ale personalne, np. „Cześć Anna, jak się sprawdzają nowe włosy?”.

Ludzie są zajęci, ale jeśli im przypomnisz z kulturą – zrobią to.

6. Grupy w social mediach: sprzedawaj bez zdobywania klientów.

Grupy w social mediach – czyli jak zdobywać klientów, nie będąc nachalnym. Jeśli działasz lokalnie, dołącz do grup tematycznych w social mediach. Nie po to, żeby sprzedawać, tylko po to, żeby ludzie wiedzieli, że można do Ciebie napisać. Jeśli regularnie pomagasz, odpowiadasz na pytania i dorzucasz coś wartościowego, to zanim się obejrzysz, grupa zacznie Cię polecać. To jak bycie tym sąsiadem na forum osiedla, który zawsze wie, jak ogarnąć temat.

Paradoks: mniej mówisz, więcej sprzedajesz.

Paradoks anty-sprzedawcy – mniej mówisz o sobie, więcej sprzedajesz. Jeśli wchodzisz z nastawieniem „sprzedam coś” – przegrałeś, zanim kliknąłeś „dołącz do grupy”. Te grupy mają wbudowany radar na osoby, które tylko udają, że pomagają. Ale jeśli naprawdę pomagasz – z czasem inni sami mówią: „Z tym napisz do Kasi” albo „Zadzwoń do Michała, on to ogarnia”. Nie szukasz klientów, to klienci znajdują Ciebie.

Mały staw, duża ryba.

Mały staw, duża ryba. W wielkich grupach (20 000 członków) możesz napisać coś cennego, a zniknie w tłumie. W lokalnej grupie 2000 osób wystarczy kilka postów, żeby być kimś, kto „zna się na rzeczy”. Wtedy wystarczy jedno pytanie: „Czy ktoś zna dobrego…?” I w odpowiedzi: Twoje imię.

Pomagaj, nie bryluj.

Zasada: pomagaj, nie bryluj. Nie wbijaj jak specjalista z YouTube’a. Zacznij od tego: „Ostatnio miałem podobną sytuację i zadziałało X”. Albo: „Sprawdź, czy masz to samo, co u mnie – tam pomogło Y”. To działa lepiej niż „jestem ekspertem i robię to zawodowo od 15 lat”.

Skuteczne strategie.

Sposoby, które naprawdę działają:

  • Zasada 9:1. Na każde 10 komentarzy, tylko 1 może delikatnie pokazywać, że tym się zajmujesz. „Robiliśmy to niedawno z klientem i najlepiej zadziałało Z”. Bez linków, bez wizytówek, bez „zapraszam na priv”.
  • Bądź pierwszy. Odpowiadaj jako pierwszy na pytania z Twojej branży. Liczy się szybkość i gotowość, nie to, czy masz idealne zdanie z podręcznika.
  • Odgrzewaj content. Masz coś z bloga, maila, posta sprzed roku? Weź to, przerób lokalnie: „5 rzeczy, które trzeba wiedzieć przed remontem w kamienicy na Pradze” i wrzuć w grupę.
  • News lokalny, Twoje 5 minut. Zamknęli ulicę? Podpowiedz, jak ogarnąć dojazd na zajęcia. Była burza? Dorzuć poradę, jak zabezpieczyć dach. Pokaż, że jesteś na bieżąco, i że Twoja wiedza to coś więcej niż książka.
  • Ucz ludzi, jak szukać odpowiedzi. Zamiast rzucać gotowcem, powiedz: „W takich sprawach zawsze zaglądam tu, pytam tego i używam tego narzędzia”. To buduje nie tylko zaufanie, ale też autorytet.

7. Chat na stronie: złap klienta, zanim zniknie.

Ktoś wchodzi na Twoją stronę. Przegląda. Zastanawia się. Ma pytanie – może banalne, może wstydliwe, może takie, którego nie chce pisać w formularzu. Wtedy pojawia się małe okienko w rogu: „Masz pytanie? Napisz”. To nie musi być człowiek, może być bot. Ale działa, bo daje natychmiastowy kontakt – bez telefonu, bez czekania, bez ciśnienia.

Czat: 138% więcej konwersji.

Czat = 138% więcej konwersji. To nie teoria, to realne dane z firm, które go wdrożyły. Klient, który dostał odpowiedź od razu, często podejmuje decyzję od razu.

Boty w czacie: ludzie wiedzą, i to działa.

Ludzie wiedzą, że to bot, i co z tego? Czasem to nawet lepiej. W czacie łatwiej zapytać o coś „głupiego”, nie ryzykując wstydu. Nie trzeba dzwonić. Nie trzeba się przedstawiać. To jak spowiedź przez klawiaturę – bez oceny, bez presji. Kiedy już ktoś się otworzy, łatwiej przejść do konkretu: „To może podasz maila – wyślę Ci dokładne info”. I tak zaczyna się relacja.

Efekt mikrokonwersji: seria małych „tak”.

Efekt mikrokonwersji – czyli seria małych „tak”. Czat to nie tylko sprzedaż, to miejsce na małe decyzje, które prowadzą do tej dużej.

  • „Podaj imię, przygotuję coś pod Ciebie”.
  • „Zostaw numer, oddzwonię w dogodnym czasie”.
  • „Kliknij tutaj, żeby pobrać checklistę”.

To nie są duże decyzje, ale każde takie „tak” zbliża do zakupu. Ktoś, kto już coś kliknął, odpisał, zostawił maila, jest bardziej gotowy na kolejne „tak”.

Jest tego sporo, ale nie wszystko musisz robić od razu. Wybierz jedną rzecz, którą możesz zrobić już teraz, najlepiej tę najprostszą.

Pamiętaj: nawet mała zmiana może przynieść zaskakujące efekty!

A jeśli chcesz konkretną ściągę z całym planem, wskazówkami i przykładami – pobierz materiał dodatkowy. Trzymam kciuki.

Podaj dalej
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najnowszy
najstarszy
Inline Feedbacks
View all comments